piątek, 28 listopada 2014

wizytówka: Ajra

Pierwszy rudy na tapecie :)
Imię: Ajra
Data urodzenia: 07.08.2011
Rasa: seter irlandzki

Był taki moment w naszym życiu, kiedy zapragnęliśmy psa. Takiego 'pełnowymiarowego'.
Zaczęliśmy zbierać do kupy cechy wymarzonego kudłacza.
Miał być duży. Przynajmniej do kolan. I kudłaty. Z łagodnym charakterem. Przyzwoicie dostępny w Polsce. Wykluły się nam z tego goldeny i setery. Goldeny odpadły - polskie goldeny zupełnie nie odpowiadały nam eksterierowo. Za jasne, za krępe, za masywne. Natomiast setery... Zaczęliśmy czytać o różniach w charakterze, w szkoleniu, w prowadzeniu. Później była przypadkowa wizyta na wystawie psów rasowych w Sopocie i sympatyczne spotkanie z Ireną i jej właścicielami. Irena była piękną irlandką w typie amerykańskim. Ja się zakochałam.
Pomyśleliśmy, że może za rok...

Wystawa we Wrocławiu. Pojechaliśmy, żeby pogadać z hodowcami, popatrzeć na psy, rozejrzeć się trochę. Na ringu pojawił się piękny chłopak. Handlerka pokazała nam właścicieli. Tak poznaliśmy Magdę z hodowli Amber Wind. Zupełnie przypadkiem akurat mieli szczenięta po tym pięknym chłopaku z ringu, Ethanie. Ale przecież mieliśmy poczekać, tak z pół roku.
Po mniej więcej dwóch tygodniach postanowiliśmy pojechać do hodowli, zobaczyć, jak się psy mają. No świetnie się miały.
Ajra wróciła z nami :)
Była cudowną rudą kluską. Coco miała na ten temat odmienne zdanie ;)
Od pierwszych dni ćwiczyliśmy. Chodzenie na smyczy, siadanie, zostawanie, warowanie. Fajnie było patrzeć, jak dorasta.
Wtedy w naszym domu pojawił się Bruno. Bruno został oszacowany na 5-6 lat. Przywieźliśmy go w zimie z jakiejś wioski pod Krakowem. Błakał się, a jacyś ludzie chronili go przed zimnem w piwnicy. Jadł obierki. Trochę się bałam brać go w ciemno do domu, ale zostawić go tam też nie mogłam. Więc Bruno zamieszkał z nami na czas poszukiwania domu stałego.
Bronek okazał się pięknie dojrzałym psychicznie swetrem, stabilnym, rozważnym. Ajra świetnie się przy nim rozwijała.
Kiedy znaleźliśmy dla Bronka dom (prześwietny! Ale o tym może kiedy indziej), zrozumiałam, że jednemu seterowi będzie smutno.
I wtedy pojawiła się u nas Spring ;)
Ajra jest psem Sz. W pełni i zupełnie. Gdy była smarkiem, udawało mi się jeszcze mieć u niej posłuch, ale teraz słucha tylko Sz. Mają 100% zgodność charakterów. Ktoś kiedyś powiedział, że pies upodabnia się do właściciela - tutaj się sprawdziło. Ajra jest uparta. Przeszywa ludzi dwoma rodzajami spojrzeń: co się gapisz, wpie*dol chcesz? oraz: idź pan w trąbkę, zajęta jestem.
Lubi jeść. Biegać też lubi. Ale luzem, nie w szelkach. A jak w szelkach to z psami do towarzystwa. Sama i na smyczy/ w szelkach wącha kwiatki, liże błoto, ogląda motylki.
Jest mistrzem podburzania tłumu. Setery raczej nie szczekają. Ajra natomiast robi burdy. Dla zabawy wyrzuca z siebie od niechcenia jakiś szczek, sprawiając tym samym, że wszystkie psy i koty zrywają się z kanapy i biegną pod drzwi z dzikim jazgotem. Ajra zazwyczaj patrzy wtedy na nie z politowaniem i zajmuje najlepszą miejscówkę na kanapie.
Jej czułości to czułości grubego kalibru. Tu da z główki, tam coś obije, względnie obślini tak, że trzeba się przebrać.
Taki z niej Glut.

niedziela, 16 listopada 2014

dziwne pytania

Kiedy mówiłam kiedyś ludziom, że mam psa, odpowiadali: ale fajnie!
Kiedy teraz mówię, że mam 4 psy i dwa koty, patrzą na mnie jak na wariata. Kiedy pytają, jakie mam hobby, a ja odpowiadam: psy, pytają ponownie: ok, ale jakie masz hobby?

Czy pies może być hobby?
W marcu pojechaliśmy na Cruftsa. Tym razem rozrywkowo. Popatrzeć na psy, pooglądać psie konkurencje, zrobić drobne (ekhem) psie zakupy. Sporo czasu spędziliśmy przy ławkach seterów angielskich. Siedziałam i miziałam pewnego pięknego chłopaka (angliki to moja skryta miłość). Zagadnęła nas właścicielka, na pierwsze brzmienie Rosjanka. Gdy przyznaliśmy się do posiadania dwóch seterów i yorka oraz setera w drodze (Elzę mieliśmy zaadoptować po powrocie), pani, dość zdziwiona, odpowiedziała, że jest pełna podziwu. Bo to ogrom pracy, ale też ogrom pieniędzy. Znajomi Anglicy mówili natomiast wprost: macie bardzo kosztowne hobby.
Hobby to przecież coś, czemu poświęcamy czas, energię, nieczęsto fundusze. Zgłębiamy o nim wiedzę.
Odkąd w domu pojawiła się Ajra, równolegle pojawiło się zainteresowanie kynologią. Później Spring i większa ochota na wystawy. Przy dwóch seterach i yorku zaczęłam poważniej bawić się w grooming. Nie mówię, że jestem mistrzem, nie oferuję swoich usług znajomym. Ale staram się dbać na bieżąco o swoje kudłacze. To też wymagało czasu, ćwiczeń.
Każdy pies przechodził szkolenie. Każdy ma trochę inny zasób komend, ale każdy coś potrafi. Kiedy ostatecznie rozprawię się ze studiami, Spring pojedzie ze mną na kurs dogoterapii.
Poza tym ciągle trzeba o nich mysleć, wybierać dobrą karmę, pilnować, by nie zabrakło smaków, potestować jakieś nowe odżywki, zakropić przeciw kleszczom. Dbać o socjalizację.
W tym roku wakacje spędziliśmy z psami. Na zlocie seteromaniaków.
Czy w takim razie nie mam hobby? Czy mam na siłę szukać innego zainteresowania? Czy powinnam się wstydzić, że moje hobby to TYLKO psy?

Nie. Wcale tak nie czuję. Denerwuje mnie, gdy ktoś tego nie docenia lub bagatelizuje. Ludzie mają przedziwne zainteresowana i kpienie z żadnego z nich nie powinno mieć miejsca.

A czym dla Was jest hobby?

PS. Tak, mam inne zainteresowania poza kudłaczami ;)

środa, 12 listopada 2014

leniwy listopad

Powinnam wskoczyć z nową wizytówką.
Ale październik przeleciał szybko (za szybko!), a listopad jest leniwy. Zabiegany i leniwy jednocześnie.
Mamy w domu kudłatego gościa, Fridę.
Frida to owczarek francuski, potocznie nazywany briardem. Umiarkowanie toleruje wiejskie burki, więc na spacery zabieramy ją w odległe pola. Mamy szczęście, bo trafiliśmy na świeże koszenie trawy.
Patrzcie, jak tam pięknie...
Stado w komplecie. 
 Cocuniek ledwo wystający z trawy.
 Możnaby pomyśleć, że Frida na czele ;)
 ...ale to tylko postój na smaki.
 Ciężkie jest życie briarda.
 Trzeba stado nadzorować.
Te kropki pod lasem to kudłacze.
Zdjęcia jakie są, takie są. Kiedyś dorobię się aparatu, to odstawię komórkę ;)

Listopad mija mi na odgruzowywaniu. W październiku Sz. porządkował swoje rzeczy, listopad należy do mnie. Nie przypuszczałam, że posiadam taki ogrom kosmetyków, ubrań, butów, książek, które powinny poszukać nowego domu. Wiele worków poleciało już do śmieci.
Ale jakoś mi lżej. Myślę, że moment, w którym porobię zdjęcia, wstawię na allegro i zacznę wysyłać - będzie momentem jeszcze większej ulgi.

Minimalizm wyzwala.